piątek, 27 grudnia 2013

#1

    Zwykły dzień. Nic nowego. Monotonna codzienność. Jak dobrze, że już czerwiec. Jeszcze tylko miesiąc i koniec szkoły. Druga klasa jest męcząca. Same nowości. Kasia lubiła tę szkołę. Lubiła w niej ludzi, atmosferę. Z bólem podniosła się z łóżka, gdy usłyszała budzik. Była środa. Jeszcze 2 dni do weekendu - pomyślała. Westchnęła i założyła swoją ulubioną siwą bluzkę i czerwone rurki. Szybko umyła się i wskakując w adidasy, pobiegła na autobus. Niecałe 15 minut i była na miejscu. Jeszcze tylko parę minutek i przechodząc przez dwie najbliższe ulice będzie w szkole. Roztrzepana okularnica z szerokim uśmiechem przywitała ochroniarza i poszła na pierwszą lekcję. Pierwsza, druga, trzecia, czwarta... Mijały tak szybko, że nawet upał przestał być odczuwalny. Z powodu braku czasu rano, postanowiła zjeść na śniadanie chrupki kukurydziane, które kupiła na 20 minutowej przerwie w szkolnym sklepiku. Jeszcze tylko ostatnia lekcja i koniec.
-Ej Kaśka! Widzisz te "divy"? Mierzą Cię od góry do dołu.
-Trudno ich nie zauważyć. Jakoś nie przejmuję się nimi.-odpowiedziała i pochłonęła pierwszego chrupka.-Fuj! Co za ohyda. Co to jest?!
-Haha, mówiłem Ci, żebyś ich nie brała. Nic gorszego w życiu nie jadłem.
-Szkoda, że dopiero teraz mi to mówisz. Idę, może ktoś z klasy "wielkich div" się skusi.-roześmiała się i poszła szukać ofiary na karmelowe chrupki.
Długo to nie trwało. Wysoki, niebieskooki blondyn z chęcią zjadł zawartość całej paczki. Obdarzył ją przy tym słodkim uśmiechem i podziękował.
Ostatnia lekcja minęła jak tzw. "pstryk palcami"! Kaśka wybiegła ze szkoły i poszła kupić upominek dla młodszej siostry. Szczęśliwa z zakupu wsiadła w autobus i pojechała do domu. Nie była maniaczką komputerową i swój wolny czas poświęcała na naukę. Jak już się "wykuła" pozwalała sobie na drobne przyjemności, tj. jazda skuterem po wiosce, czy też spotykanie się z przyjaciółmi. Tego dnia jednak było inaczej... Po wkuwaniu, zajrzała na fejsa. Nic nowego. Gimbusy odliczające dni do wakacji, żałosne-pomyślała. I wtedy wyświetliło się zaproszenie do znajomych. Imię i nazwisko owego chłopaka nic jej nie mówiło. Mało kogo znała ze szkoły, prócz swojej klasy i pomyślała, że to pewnie ktoś z gimbazy. Odebrała je, nie zastanawiając się dłużej nad tym, kto jest nieznajomym chłopakiem. Chwilę później Łukasz, bo tak miał na imię nieznajomy, napisał wiadomość.
"Hej, tu Łukasz :) Mogłabyś podpowiedzieć co było na teście z biologii? Facetka jest niemożliwa. Nie mam zielonego pojęcia co może na nim być."
"Hej. Oczywiście, że mogę :) Ale czy my się znamy?:)"
"Już nie pamiętasz jak dałaś mi chrupki?:) Musisz mniej się uczyć, bo krucho u Ciebie z pamięcią, haha:)"
"Jakoś niezbyt dociekam komu opchnęłam te obrzydliwe chrupki :) Najwidoczniej nie byłeś warty mojej uwagi, skoro nawet nie chciałam wiedzieć jak masz na imię, haha :)"
"Moja już w tym głowa, abym stał się w końcu wart Twojej uwagi :))"
...i tak pisali i pisali. Parę dni później wymienili się numerami telefonów. Kaśka jednak traktowała to bardziej jako przygodę, nie chciała się angażować. Tym bardziej, że Łukasz był obiektem westchnień nie jednej dziewczyny. W końcu zgodziła się na spotkanie z nim.
    Był to czwartek. Zimniejszy trochę niż poprzednie dni, ale słońce nie dawało zapomnieć o swoim istnieniu i smażyło jak szalone. Punktualnie znalazła się w umówionym miejscu. Czeka i czeka. Nic. Wystawił mnie-pomyślała, ale jakoś się tym zbytnio nie przejęła. Zaraz, zza pleców, usłyszała:
-Cześć. Myślałaś, że nie przyjdę, hm? Przepraszam, że trochę się spóźniłem, ale rozumiesz, młodsze rodzeństwo.-wybełgotał Łukasz i posłał jej uroczy uśmiech.
-Masz szczęście, że się zlitowała i stałam chwilę dłużej. Na spotkania ze mną się nie spóźnia, zasada numer jeden.-roześmiała się wesoło Kaśka.
-A zasada numer dwa?
-Zasada numer dwa brzmi: BRAK ZASAD. Zadowolony?
-Nawet nie wiesz jak bardzo.-odpowiedział przystojniak.
Mimo iż dużo ze sobą pisali, Kaśka była spięta. W zasadzie co się dziwić, pierwszy raz była na randce. Jednak długo nie musieli zwlekać i zaraz potem atmosfera się rozluźniła. Poznali siebie trochę i nawet nie wiedzieli kiedy, a 2 godziny minęły. Kaśka podziękowało bardzo Łukaszowi i wraz ze swoją przyjaciółką-Dorotą, która po nią przyszła, poszła na autobus.
    Minął tydzień i znowu się spotkali. Było to jednak ostatnie ich spotkanie w tym roku szkolnym. 29 czerwca. Wyczekiwana data wolności. Zadowolona jak nigdy wcześniej ze swoich wyników w nauce i świadectwa z wyróżnieniem pochwaliła się Łukaszowi.
-No brawo! Nigdy nie miałem takiej średniej. Podziwiam Cię.
-Oj, przestań. Nie ubliżaj mi. Nic wielkiego. Wystarczyło się tylko trochę wziąć za siebie, a potem to już pestka.-uśmiechnęła się Kaśka.
-Lubię ten uśmiech. Lubię patrzeć na niego. Jest piękny.-powiedział Łukasz.
-Nie lubię Cię, jak tak możesz mówić. Nienawidzę komplementów.-burknęła zarumieniona.
-Jestem szczery. Naprawdę go lubię. Pewnie często to słyszysz od różnych chłopaków, prawda?
-A tata, brat i dziadek się liczą?-zażartowała Kaśka.
-Niestety nie.
-To nie słyszałam nigdy jeszcze nic takiego.
-Jak to możliwe? Przecież tego nie da się nie zauważyć.
-A no możliwe. Jak się nigdy nie spotykało z żadnym chłopakiem to tak jest.
-Chcesz mi powiedzieć, że nigdy, przenigdy, nie miałaś żadnej sympatii?
-Brawo. Bystry jesteś. I nigdy się nie całowałam. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale to prawda. Jakoś nie interesuję się zbytnio zabawą w "wielką miłość", która kończy się po tygodniu. To nie dla mnie.-uśmiechnęła się Kasia.
-Czyli teraz też Cię nie interesuje to, że jesteś tu ze mną i że bardzo, bardzo mi się podobasz?
-Nic takiego nie powiedziałam. Nie wierzę po prostu żeby taki ktoś jak Ty, który może mieć najfajniejszą laskę w szkole, zainteresował się taką zwykłą kujonką.
-Po pierwsze nie jesteś zwykłą dziewczyną. A po drugie nie jesteś kujonką. Masz ambicje, marzenia. Jesteś najmądrzejszą dziewczyną jaką znam i do tego jesteś piękna.-odpowiedział.
-Przestań. Mówisz tak specjalnie. Nie jestem piękna. Noszę okulary, jestem niska i wcale nie jestem jakaś superhiper chuda. Odpuść sobie. Nie polecę na to.
-Małe jest piękne. Co z tego, że masz okulary? Kto Ci powiedział, że dziewczyny w okularach są brzydkie? Hm? Może mi się podobają takie dziewczyny jak Ty? Nie jesteś superhiper chuda, ale nie jesteś też superhiper gruba. Jesteś idealna, zrozum to.
-Słodki jesteś, ale nie przekonałeś mnie.-uśmiechnęła się i podniosła się z niewielkiego murka, na którym siedzieli.-My tu gadu gadu, a autobus zaraz będzie.
-Nie możesz zostać dłużej?
-Niestety. Rygor w domu, rozumiesz. Z resztą... Ty nie masz lepiej.-zaśmiała się.-Już trzeci raz mama dzwoni, odbierz w końcu, bo na pewno się denerwuje.
-No rzeczywiście. Widzisz, tak mi zawróciłaś w głowie, że nawet nie słyszę jak mama dzwoni.
-Odpuść sobie. Oklepany tekst.-uśmiechnęła się szeroko do niego.
Podniósł się. Podszedł do niej. Był bardzo wysoki, dlatego Kaśka musiała wysoko zadrzeć głowę, by ujrzeć jego niebieskie oczy. Serce zaczęło jej mocniej być. Na szczęście Łukasz wyczuł dystans, uśmiechnął się szeroko i pociągnął ją za rękę do przystanku. Stali jeszcze chwilę rozmawiając.
-Spotkamy się jeszcze w wakacje?
-Czemu nie? Powinnam być tu co najmniej raz.
-Wyjeżdżam do Warszawy. Nie wiem kiedy będę tutaj, ale planuję coś w połowie lipca. Znajdziesz chociaż jeden dzień dla mnie?-zapytał Łukasz.
-Dobrze, bez problemu. Tylko żebyś nie zapomniał, że istnieję.-wybuchła śmiechem Kaśka.
-Nie śmiałbym.-odpowiedział tym samym.
Chwilę potem przyjechał jej autobus. Czas pożegnania. Kaśka nie lubiła tego. Nie wiedziała jak się zachować. Czy podejść, przytulić go, czy raczej przybić "żółwika". Zdecydowała się na opcję drugą, gdyż tak naprawdę nie znali się praktycznie w ogóle.
-Do zobaczenia! Miłych wakacji!-krzyknęła.
-Cześć, odezwę się później. Nawzajem!
     I od tamtej pory wszystko było inne. Kaśka z głową w chmurach i uśmiechem po same uszy weszła do sklepu-miejsca pracy swojej mamy.
-Dzień dobry.-zwróciła się do ludzi stojących w kolejce.-Patrz mamcia. Możesz być ze mnie dumna.
-No pięknie, kochanie. Zaskakujesz mnie co raz bardziej.-pocałowała Kaśkę w czoło i posłała swoim klientom miły uśmiech.-Zostaw świadectwo u mnie. Muszę się pochwalić jaką mam zdolną córeczkę.
-Przesadzasz mamciu.-zarumieniła się i rzuciła się matce w ramiona.-Idę do domu, bo zdycham z głodu.
-Idź i odpoczywaj. Napracowałaś się w tym roku. Obiad masz w mikrofalówce. Odgrzej sobie.
-Dobrze, dziękuję. Do widzenia.-rzuciła szybko.
Ze sklepu do domu miała zaledwie 20 m.W mieszkaniu jak zwykle nikogo nie było. Nie smuciło jej to jednak. Położyła telefon na biurku i poszła jeść. Usiadła do stołu, włączyła laptopa i usłyszała dźwięk wiadomości ze swojej komórki. Pewnie mama-pomyślała i podeszła zobaczyć, co zapomniała jej przekazać.
-O. 2 nieprzeczytane wiadomości. Ciekawe od kogo... Łukasz! Godzinę temu! O cholera. Nie słyszałam. I otworzyła pierwszą wiadomość:
"Hej. Obiecałem, że się odezwę. Wybacz, że tak szybko, ale nie mogłem się doczekać, aż przeczytam chociażby 'OK' w odpowiedzi :). Może to dziwnie zabrzmi, ale już tęsknię. Nie wiem jak wytrzymam do połowy lipca."-Słodki jest.-wybełgotała pod nosem. I odczytała drugą:
"Domyślam się, że nie masz czasu zbytnio, bo pierwszy dzień wakacji. Musisz obskoczyć wszystkich i pochwalić się swoim świadectwem, itd. Ale jak już odczytasz tę wiadomość to odpisz. Byle co, abyś tylko odpisała. Twój Łukasz :)."
Nie zastanawiając się długo, odpisała, że nie jest jej i że dopiero się poznali. Na końcu go pozdrowiła, jeszcze raz życzyła miłego odpoczynku w stolicy i się pożegnała, ponieważ chciała jechać nad jezioro z przyjaciółmi. Długo nie musiała czekać na następnego SMS'a. Pisała z nim, calutki dzień. Wieczorem, gdy już kładła się spać odczytała ostatnią wiadomość:
"Śpij dobrze. Tęsknię za Twoim głosem i samym bytem. Dobranoc Katarzyno:*"
Uśmiechnęła się do małego ekraniku i rzuciła telefon na biurko. Już nic nie było tak jak przedtem. Nawet jej pełne imię, którego nienawidziła, w jego ustach brzmiało inaczej. Tak, hm... Lepiej. Obiecała sobie, że nie będzie się angażować. Bała się miłości. Ktoś kiedyś ją zranił i nie chciała tego od nowa przechodzić. Ale z nim było inaczej. Chciała spędzać z nim jak najwięcej czasu. Nic ją nie obchodziło. Z każdym następnym dniem budziła się z jego SMS'ami. Wszystko było piękniejsze. Słońce, dziurawa droga. Nawet stary skuter miał w sobie tyle ciepła, że chciała tylko jeździć i jeździć, wdychać powietrze przesiąknięte zapachem kwiatów, jeziora i burzy.
     Kaśka miała jakieś tam powodzenie u chłopaków. Fakt, była niska i "w sam raz" jeśli chodzi o wagę. Miała długie "kolorowe" włosy. Kolorowe, czyli różne odcienie brązu, z domieszką rudych kosmyków i blond pasemek. Nigdy nie farbowała włosów, a jej czupryna była dosłownie "mieszanką wybuchową", jeśli chodzi o kolory. Jej twarz o delikatnych rysach, podkreślały pełne usta i ciemne oczy. Nosiła okulary, ale nie z wyboru. Pasowały jej. Ogólnie była blada. Nawet bardzo.Wszyscy od niej z rodziny mieli ciemną cerę, ale nie ona. Podejrzewano u niej łuszczycę i inne choroby. Na szczęście były to tylko podejrzenia.
Natomiast Łukasz był jej przeciwieństwem. Szczupły, wyższy o półtorej i głowy od niej chłopak, był naprawdę przystojny. Jego twarz wzbogacały piękne, małe, niebieskie oczy. Usta miał też malusie, ale urocze. Włosy blond, lekko zakręcone. Był sportowcem. Najszybszy w szkole. Podobało się jej to. Nie znała wcześniej takiego chłopaka. Był inny.